Telefon do Argentyny
Macie czasem tak, że czegoś szukacie, a odnajdujecie coś zupełnie innego?
Zapewne znacie historie Marceli (jak nie znacie to jest tutaj). Cały czas staram się pomóc Marceli i szukam naszych polsko-argentyńskich związków. Tak trafiłem na informacje o Piotrze Skrzypniku z Burakówki, który wyemigrował do Argentyny w 1926 roku. Mam kontakt z kuzynami Piotra w Polsce, w końcu to także moi kuzyni, ale Piotr nie pasował do profilu i jego historii nie zgłębiałem. Jedynie co udało mi się dowiedzieć to to, że Piotr wyjechał do Argentyny i założył tam rodzinę.
Szczęśliwe miejsce i rozmowa z Ricardo
Pod koniec zeszłego roku pracowałem na Wyspach Zielonego Przylądka, ale nie byłem w stanie odciąć się od genealogii. Byłem tam z dwoma grupami. Robiłem z nimi ten sam program, zatem noclegi także mieliśmy w tych samych miejscach. Jedno miejsce było szczególnie szczęśliwe. Wieczorem usiadłem do genealogicznych spraw i zupełnie nieoczekiwanie udało mi się namówić kuzyna z USA na zaawansowany test DNA. Stwierdziłem, że to miejsce jest szczęśliwe dla moich poszukiwań. Potwierdziły to wydarzenia, które dzisiaj opisuję, a zdarzyły się w tym samym miejscu zaledwie tydzień po wspaniałej nowinie kuzyna, który zamówił ważny test dla naszych poszukiwań DNA.
Spędzałem wieczór zmęczony po trudach dnia z turystami, postanowiłem napisać do Ricarda Jorge Blaszczyka. Nie była to nasza pierwsza rozmowa. Ricardo to potomek polskich emigrantów, który pomaga odnaleźć krewnych w Argentynie. Na początku grudnia 2018 roku postanowiłem do niego napisać i opowiedzieć historię Marceli. Ricardo napisał mi (pisze po polsku) gdzie mógłbym coś znaleźć i kto mógłby mi pomóc w tej trudnej sprawie. Problem polega na tym, że nie ma jak szukać, bo nie mamy konkretnego nazwiska. Wcześniej rozmawialiśmy o Marceli, ale tego wieczoru nie wiedząc czemu postanowiłem napisać do Ricarda i opowiedzieć mu o Piotrze Skrzypniku, który w wieku 25 lat przypłynął do Buenos Aires. To ruszyło prawdziwą lawinę.
Imię i numer
Ricardo napisał mi „Marcela [tutaj numer telefonu]”. Potem „[adres] i Marcela Skrypnik (nazwisko Skrzypnik występowało także w formie Skrypnik)”. Zasugerował żebym raczej nie dzwonił tylko wysłał kartkę lub próbował nawiązać kontakt w inny sposób, bo ludzie raczej się boją kontaktów przez telefon. Ricardo połączył prawdopodobnie dwie moje historie, o Marceli i Piotrze Skrzypniku (Skrypniku) i po prostu wpisał w wyszukiwarkę i jakimś cudem trafił. Prowadziłem już różne niekonwencjonalne poszukiwania genealogiczne, ale żeby połączyć dwie różne historie i znaleźć numer telefonu to mógł tylko wymyślić Ricardo (ja na to nie wpadłem, bo w moim genetyczno-genealogicznym śledztwie Piotr nie pasuje do układanki, ale jest jeszcze żona Piotra o której wcześniej nie pomyślałem, a niedawno się okazało, że ona także była z Burakówki). Robiłem już tak, że wysyłałem maile do ludzi o konkretnym nazwisko, ale to co innego, bo dostając maila człowiek ma czas na reakcję, a w przypadku telefonu nie ma na to miejsca. To tak jakbym zadzwonił do jakiegoś Małłka (lub Małka) w Polsce i powiedział, że jestem genealogiem i być może jesteśmy rodziną. Bardzo szybko taka rozmowa mogłaby być zakończona.
Tym razem było inaczej. Byłem zmęczony gdzieś w Afryce i podekscytowany tym pomysłem, jakkolwiek szalony by nie był. Wiedziałem tylko, że kobieta nazywa się Marcela Skrypnik, wcale nie musiała być w żaden sposób związana z Piotrem, ale machina ruszyła…
Kontakt z Marcelą
Ponieważ w tej historii mamy już dwie Marcele to moja kuzynka genetyczna to będzie Marcela Starsza, a nowa Marcela będzie Marcelą Młodszą (chociaż Starsza jest tak naprawdę młodsza ;)). Zatem powiedziałem Starszej o tej nowej Młodszej. Powiedziałem jej także, że tutaj jest numer i czy mogłaby zadzwonić. Marcela Starsza jest rozsądna i chciała napisać na Whatsup’ie. Ja w tamtym momencie nie byłem rozsądny, postanowiłem działać (być może to wina lokalnego ponczu na bazie grogu, który towarzyszył mi w poszukiwaniach ;)). No dobrze, po pierwsze, jak mając afrykańską kartę zadzwonić do Argentyny? Znalazłem aplikację Viber (to izraelsko-białoruski komunikator). Dzięki niej mogłem w miarę tanio dzwonić nawet do Argentyny! No dobrze, już wiem jak, ale co im powiem? Co jeśli nie będą mówić po angielsku? Byłem niedawno w Argentynie i wiem, że nie wszyscy mówią tam po angielsku. Ja mówię trochę po hiszpańsku, poza tym przygotowałem sobie tekst w translatorze, wystarczy przeczytać. Było to coś w stylu „Cześć, nazywam się Bartosz Małłek, jestem genealogiem z Polski, szukam rodziny Piotra Skrzypnika z Burakówki”. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Zadzwoniłem, odebrała kobieta, chyba Marcela, wyrecytowałem wcześniej przygotowany tekst, dodałem coś od siebie i na tym mój zasób hiszpańskich słów się kończył. Przeszedłem na angielski, słyszałem tylko „no inglese” i coś w stylu „czekaj zawołam syna”. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę, a Piotr Skrzypnik i Burakówka to były słowa-klucze. Po obu stronach słuchawki poziom ekscytacji był tak wysoki, że myliły nam się słowa po angielsku. Z tego wszystkiego podając maila zaciąłem się na małpie (@). Jak do licha jest małpa po angielsku? – myślałem. Potem jak już powiedziałem „at” to nie było wcale łatwiej, ale jakoś się dogadaliśmy. Najważniejsze, że kontakt został nawiązany.
Dalszy ciąg
Potem już poszło z górki, na pewnym znanym portalu społecznościowym wzbogaciłem się o pokaźną gromadkę kuzynów z Argentyny. Nawiązałem kontakt z synami Marceli, dodał mnie do znajomych także jej mąż oraz inni krewni. Planujemy już spotkanie w Polsce, ale także w Argentynie. Kuzyni mieli dużo pytań, a także sporo zdjęć. Piotr Skrzypnik wraz Katarzyną Mielnik mieli syna Józefa, który do dzisiaj mieszka w Buenos Aires. Nie lada wyzwaniem było także określenie naszego stopnia pokrewieństwa ponieważ mamy paru wspólnych przodków. Kolejny raz okazuje się, że warto być odważnym i szukać wszelkimi możliwymi sposobami. Teraz czekam na wyniki badań nowych kuzynów, kto wie może jednak mają coś wspólnego z Marcelą Starszą.