Tajemnice Jadwigi Gołąb
Babcia zawsze była tajemnicza. Wiedziałem, że urodziła się 3 października 1924 roku w Łodzi. To w zasadzie wszystko co wiedziałem na temat jej lat młodości. Może jeszcze tyle, że podczas wojna została wywieziona na roboty do Niemiec. Jej historia była objęta tajemnicą. W rodzinie chodziły słuchy, że była Żydówką i jej cała rodzina zginęła podczas wojny. To nawet było logiczne. To dlatego nie ma o tej rodzinie żadnych informacji. To dlatego nikt nawet nie pyta. Zmowa milczenia. W 1953 roku urodził się mój tato. Jako nieślubne dziecko. Zdarza się. W tym samym roku wzięli ślub. Rodzina powiększyła się jeszcze o siostrę mojego taty i próbowała urządzić sobie życie, łatwo nie było, jak to w pokoleniu, które dorastało w czasie wojny. Dziadek i babcia byli nauczycielami. Oboje byli raczej lubiani, zwłaszcza babcia. Była bardzo ciepłą osobą i cieszyła się uzasadnioną sympatią uczniów. Po wojnie studiowała w słynnej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Miała okazję terminować u nie mniej słynnego profesora Szczepana Pieniążka w Instytucie Sadownictwa w Skierniewicach. Tam też urodził się mój tato. Sadownictwo oraz ogrodnictwo to były jej wielkie pasje. Po zakończonej karierze nauczycielskiej została dyrektorem Zieleni Miejskiej w Kędzierzynie-Koźlu. Do ostatnich chwil zajmowała się swoją ukochaną działką. Nie miała w życiu lekko, bo mój dziadek miał charakterek. Nie był złym człowiekiem, raczej specyficznym. Potrafił wycofać pieniądze na ich wymarzony dom i kupić samochód czy motor. Zresztą nasze relacje także były specyficzne. Jak się urodziłem byłem oczkiem w ich głowie. Potem nastał młodzieńczy bunt, który w zasadzie zakończył się, gdy dziadkowie umarli. Nie doczekali moich sukcesów, ustatkowania się, ani tego, że wyrosłem na porządnego człowieka. Myślę, że byli szczęśliwi. Dużo podróżowali, zwłaszcza babcia, która podobnie jak ze swoim ogródkiem nie rozstawała się aż do śmierci tak również podróżowała do ostatnich chwil. Przed śmiercią miała wykupioną wycieczkę na Majorkę. Życie ich nie oszczędzało, a rodzina przeżyła swoje tragedie. Cała czwórka zmarła na raka. W zasadzie przeciągu 8 lat. Pierwsza odeszła moja ciocia w 2003 roku. Cztery lata później babcia Jadzia w 2007 roku. Dwa lata po niej – mój tata w 2009 roku. Po drodze odszedł ukochany pies dziadków Szczęściarz, a dwa lata później w 2011 roku odszedł dziadek. Wszyscy zostali skremowani i pochowani w kolumbarium, które powstało z inicjatywy babci jeszcze w czasach gdy była w Zieleni Miejskiej.
Wydawałoby się, że tajemnica babci umarła razem z babcią i moimi najbliższymi. Także tajemnica związana z tym, że cała 4 była ateistami też wydawała się nie do rozwiązania. Za życia zadawałem pytania, ale bez odpowiedzi. Gdy wszyscy odeszli postanowiłem zająć się na poważnie genealogią i spróbować odpowiedzieć na wiele pytań. Z mojej najbliższej rodziny nie zostało zbyt wiele osób, które pozwoliłyby mi rozwiązać zagadki, ale sukcesywnie zacząłem zbierać informacje o rodzinie. Na pierwszy ogień poszła rodzina dziadka. Dość szybko udało mi się odbudować drzewo genealogiczne, a nawet poznać nowych kuzynów. Okazało się, że wszyscy byli katolikami, chociaż w rodzinie istniała legenda o skonfiskowanym majątku i Braciach Czeskich, ale nie udało mi się potwierdzić tych słów. Chociaż w parafii moich przodków faktycznie w XVI wieku istniała parafia Braci Czeskich, ale oprócz jej obecności w Sypniewie nic więcej z tego nie wynika. Ważną informacją było to, że ojciec mojego dziadka był wojskowym i był dla swoich dzieci surowy. Chociaż tak naprawdę władzę w domu miała jego żona i podobno to ona była w rzeczywistości najsurowsza, a mojej babci po prostu nie lubiła. Tylko nadal nie wiedziałem dlaczego.
W pierwszych latach głównie skupiłem się na męskiej linii mojego ojca. Rodzina babci to dla mnie cały czas była zagadka. Jak moje drzewo było na tyle kompletne, że aż mi wstyd było, że doszedłem do 1691 roku po stronie Małłków, a nie wiem jak się nazywała moja prababcia. Postanowiłem zrobić wszystko żeby odkryć tajemniczą rodzinę. W bazie www.straty.pl znalazłem wpis o babci Jadzi, o tym, że została wywieziona na roboty do Niemiec. Najważniejsza jednak była informacja o jej rodzicach i dokładne miejsce i data urodzenia. Postanowiłem napisać do Urzędu Stanu Cywilnego w Łodzi. Dzięki temu dostałem informacje o mojej babci, a także o jej mamie. Okazało się, że moja prababcia Stanisława zd. Dubiak zmarła w 1926 roku, zatem zaledwie dwa lata po urodzeniu babci. W tym dokumencie była również cenna informacja, że ojcem mojej babci był kowal Józef Gołąb!
Przeszukując bazę geneszukacz.pl trafiłem na interesujący wpis o Józefie Gołębiu urodzonym w 1895 roku, a zmarłym w 1964 roku w Dzigorzewie. Pasował do mojego Józefa jak ulał. Tylko zastanawiała data zgonu – 1964. To oznaczałoby, że przeżył wojnę i zapewne założył rodzinę. To w tym momencie nie było najważniejsze. Trzeba było potwierdzić czy to ta osoba, której szukam. Pomyślałem, że dowiem się w parafii. Niestety ta nie za bardzo chciała współpracować, ani telefonicznie, ani mailowo. Nawet nawiązałem kontakt z parafianami, którzy obiecali pomóc. Niestety pomocy nie otrzymałem. Za to udało mi się odnaleźć domniemaną siostrę wspomnianego Józefa – Rozalię Gierczak. Znalazłem grób, zadzwoniłem do Urzędu Stanu Cywilnego i urzędnik przez przypadek powiedział mi nazwisko panieńskie Rozalii. To mi w zupełności wystarczyło. Potem odezwało się moje słynne szczęście. Znalazłem osobę o tym nazwisku na facebooku. Napisałem. Strzał w dziesiątkę. Dała mi namiary na swojego tatę. Ten potwierdził, że to jest siostra mojego Józefa. Następnie nastąpiła lawina zdarzeń. Kontakt z jednym z kuzynów, jego mamą i już wiedziałem, że właśnie odkryłem coś czego się zupełnie nie spodziewałem. Okazało się, że żyją siostry przyrodnie mojej babci. Tak jak przypuszczałem pradziadek Gołąb założył drugą rodzinę.
Tajemnica powoli się rozwiązywała. Chociaż z drugiej strony, jedne pytania znikały, a pojawiały się inne. Przede wszystkim ustaliłem, że rodzina babci nie zginęła podczas wojny. Żyją, mają się całkiem dobrze i jest ich naprawdę sporo. Oczywiście pojechałem do Sieradza, bo właśnie tam i w okolicy mieszka od stuleci cała rodzina mojej babci. Spotkałem się z wieloma wspaniałym ludźmi z którymi mam kontakt do dziś. Zbadałem także DNA sióstr babci. DNA aszkenazyjskiego nie zarejestrowałem od tej strony. Zresztą księgi również stwierdzają, że rodzina od pokoleń jest katolicka. Mity padają jeden po drugim. Niestety, pojawiło się inne pytanie. Dlaczego babcia zerwała kontakt ze swoją rodziną? Według jej sióstr razem się wychowywały i wszystko było w porządku. Tego nie jestem w stanie zweryfikować. Dowiedziałem się za to z 2 różnych i niezależnych źródeł, że po śmierci swojej matki małej Jadwidze należał się spadek. Wcześniej go nie potrzebowała, ale właśnie jej rodzina powiększyła się i środki do życia na pewno by się przydały. Podobno nie chciała ziemi, a pieniądze, bo nie miała zamiaru tam zamieszkać. Miała nic nie dostać i zostać przegoniona. Może to było powodem zerwania wszelkich więzi? Z drugiej strony jak się pokłóciła to tylko z rodziną swojej matki, a ona zerwała kontakt ze wszystkimi. Niestety tej zagadki już raczej nie rozwiążę. Nie jestem w stanie, a jak nawet coś się złego tam wydarzyło to nikt o tym nie powie. Muszę cieszyć się z tego, że zyskałem nową rodzinę i rozwiązałem parę zagadek. Z rodziną Dubiak też się spotkałem. Wspaniali ludzie. Niestety nie żyje nikt, kto mógłby pamiętać moją babcię. Może to nawet lepiej, nie szukam krewnych dla jakiś mitycznych spadków.
Została ostatnia tajemnica związana z niewiarą. Nie rozwiązałem zagadki, ale ustaliłem dość prawdopodobną wersję wydarzeń. Mój dziadek Edmund poznaje starszą od siebie córkę kowala, a do tego ma z nią nieślubne dziecko. Moja prababcia, matka Edmunda miała nie znosić Jadwigi. Zapewne uważała, że Edmund, syn oficera i referenta towarzystwa ubezpieczeniowego biorąc sobie za żonę córkę kowala popełnia mezalians. Teraz nikt by z tego nie robił afery, ale wtedy? Kto wie. Najważniejsze jest to, że Edmund i Jadwiga biorą ślub cywilny, a na nim nie pojawiają się ani jego rodzice, ani rodzeństwo. To raczej miłe nie było. Edmund zapewne się wściekł i stwierdził, że żadnego ślubu kościelnego nie będzie. Zresztą nie wiem jak wtedy wyglądała sprawa z nieślubnym dzieckiem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Edmund studiował fizykę oraz zajmował się filozofią. Jego poglądy były antyklerykalne. Nie mam dowodów dlaczego tak się stało, ale myślę, że fakt, że rodzina po prostu odrzuciła Jadwigę przyczynił się do tego. Z tego co wiem to Edmund długo był obrażony, a Jadwiga w ogóle chyba się nie pojawiała w domu rodzinnym Edmunda.
Jak widać życie Jadwigi było pełne pasji, ale także pełne tajemnic i przykrości. Pomimo przeciwności losu i odrzucenia moja babcia osiągnęła sukces i dobrze przeżyła swoje życie. Pomimo jawnej niechęci swojej teściowej, która zapewne nie raz utrudniała jej życie. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że moja prababcia Teresa żyła do 1978 roku i musiała wiedzieć o sukcesach zawodowych Jadwigi, pytanie tylko czy potrafiła to docenić.
_____________________
Po lekturze zapraszam do sklepu: