Pielęgnowanie własnej historii
Pierwotnie ten post miał być jedynie krótką relacją z uroczystości, ale przerodził się w coś zupełnie innego. Udział w uroczystościach 95. rocznicy utworzenia I Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech skłonił mnie do refleksji. Uroczystość przebiegała bez zakłóceń. Rozpoczęła ją msza święta w opolskiej katedrze, następnie odbyło się złożenie kwiatów pod Pomnikiem Bojownikom o Polskość Śląska Opolskiego podczas, którego mogliśmy wysłuchać m.in. przemówień samorządowców. Kolejnym punktem programu było zaproszenie gości na poczęstunek, po czym wszyscy Opolanie mogli wziąć udział w koncercie poświęconym obchodom. Koncert miał miejsce w pięknie przystrojonej sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia imienia Fryderyka Chopina w Opolu , czas szybko upłynął uświetniony dobrym programem słowno-muzycznym pod kierownictwem artystycznym Rafała Żurakowskiego.
Po przeczytaniu krótkiej relacji możemy odnieść wrażenie, że wszystko przebiegło bez zarzutu. Mimo to do domu wróciłem przygnębiony, a wręcz przybity.
Podczas całej uroczystości ani razu nie padło nazwisko Kazimierza Malczewskiego, czyli członka-założyciela i pierwszego prezesa I Dzielnicy ZPwN. Ani razu. To jakby zorganizować urodziny i nie wspomnieć o solenizancie.
Liczyłem, że może rozmowy w kuluarach będą źródłem wiedzy o Kazimierzu, a przede wszystkim o jego córce Lutosławie Malczewskiej. Kilka osób nie było w stanie mi w ogóle pomóc. Na szczęście trafiłem do prof. Franciszka Marka znanego historyka, który jest prawdziwą skarbnicą wiedzy, a także do paru innych osób m. in. znanego opolskiego architekta Andrzeja Hamady.
Smutne jest, że w rocznicę utworzenia mówi się o samym utworzeniu bezosobowo. Nie twierdzę, że ludzie związani z Rodłem nie znają swojej historii, ale twierdzę, że warto aby lepiej ją propagować. Mówić o niej głośno, bo jak nie oni, to kto będzie mówił? Jeśli my nie pamiętamy o naszych bohaterach, to kto będzie pamiętał o nas?
Można by pomyśleć, że histeryzuję, a nawet stwierdzić, że się wymądrzam. Ot, poszedł na jedną uroczystość i już będzie kogoś pouczał. Niestety to nie jest odosobniony przypadek. Podobny zawód przeżyłem w związku z organizacją Polish Singers Alliance Of America (Związek Śpiewaków Polskich w Ameryce) założoną w 1889 roku przez mojego krewniaka Antoniego Małłka. Sądziłem, że ta organizacja to będzie prawdziwa kopalnia informacji. Jednak na stronie internetowej brak jakichkolwiek informacji o historii organizacji. Nawiązanie kontaktu z kimś z organizacji również graniczyło z cudem. Na szczęście udało mi się przez znajomych Polonusów nawiązać kontakt z szefową VII dystryktu panią Yagą Chudy, która była tak wspaniała, że wysłała mi książkę o historii instytucji. To był naprawdę miły gest, ale czy najważniejsze informacje nie powinny być ogólnodostępne? Nie powinniśmy się nimi dzielić? To przecież forma edukacji i promocji własnej organizacji.
Przywołałem tylko dwie zasłużone organizacje z bogatą historią, ale problem jest znacznie szerszy.
Przyjrzyjmy się historii samorządów. Posłużę się przykładem swojego miasta, które w zeszłym roku obchodziło 800-lecie. Nie jest to atak, bo w innych samorządach jest podobnie. W każdym razie na stronie miasta na 75 włodarzy możemy odnaleźć informację jedynie o paru. Co z resztą? Czy jak przyjdzie nowa władza to obecne władze także pójdą w zapomnienie?
Pamięć i historia to ostatnio temat bardzo aktualny, ale chyba traktowany zbyt instrumentalnie.
To jak to z tą historią jest? Pielęgnujemy ją w pełnej okazałości czy używamy ją wybiórczo wedle potrzeb?